W grubych "narciarskich" rękawicach wrzucałam książki do plecaka. Miałam już dość bezczynności i siedzenia w domu. Kilka dni temu spadł pierwszy śnieg... A mnie nie było w szkole od prawie trzech miesięcy.
Wiki wolała, żebym jeszcze przesiedziała w domu do świąt. Babunia ją poparła... Ale mimo to uparcie pakowałam plecak. Wstałam wcześnie, tak żeby się wyrobić bez problemów i zdążyć na przystanek (tak, piętnaście minut drogi...). Wiedziałam aż za dobrze, że nikt z rodziny mnie nie wesprze, co więcej - pewnie by mnie zatrzymywały. Modliłam się tylko, żeby bilety i pieniądze nie nosiły w sobie jakiś dziwnych wspomnień, z których będę musiała się wybudzać.
Z westchnieniem zdjęłam rękawice i wrzuciłam je wraz z książkami (nie mogłam dotknąć ich dłonią - od razu przed oczami stawały mi wielkie fabryki, w których drukowano podręczniki...). Nie miałam pojęcia, jak będę przewracać kartki. Nie wiedziałam w sumie nic. Jak będę pisać, skoro gdy tylko dotknę długopisu czy zeszytu widzę albo jak były produkowane albo kogoś, kto ich dotykał? Jak mam funkcjonować, skoro mój dotyk wyzwala czyjeś wspomnienia w mojej głowie?
"Będę się co chwila szczypać" - pomyślałam, zarzucając plecak na ramię.
Po cichu wyszłam z pokoju i przetruchtałam do kuchniojadalni, by wziąć coś na drugie śniadanie. Dom był cichy, jakby sam spał wraz z domownikami. Kiedyś trudno było o taki spokój... Kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami nie wiedziałam jak to jest. Zawsze było głośno, nie było chwili żeby ktoś nie wpadł. Wydawało się, że mama nie robi nic poza pracą i przygotowywaniem czegoś na spotkania towarzyskie. A tata jeżeli nie rozmawiał z kimś o sporcie, polityce czy innych (nudnych jak flaki z olejem) tematach "dorosłych" to był poza domem czy to na delegacji czy u znajomych. Pamiętam, że zastanawiałam się, czy oni śpią. A jeśli tak to kiedy i skąd mają na to czas. Kiedyś nie znałam nudy, a czasu wolnego praktycznie nie miałam. Odrabianie lekcji było wielką udręką, bo głosy dochodzące z salonu strasznie rozpraszały.
Chwyciłam jabłko ze stołu i zabrałam się do robienia kanapek.
***
Idąc w stronę przystanku zerknęłam na zegarek: 7.15. Ciężko było mi uwierzyć, że kiedyś o tej porze rzadko zdarzało się, żebym była gotowa (a co dopiero w drodze!).
Na przystanku stało już kilka osób, czekając na ten sam autobus co ja.
- O kurczaczki! Melka! - usłyszałam pisk. Przewertowałam w głowie listę znanych mi osób i dopasowałam głos do rudej, bardzo chudej i wysokiej dziewczyny. Gabi.
- Cześć, Gabka - powiedziałam, gdy płomienne włosy zasłoniły moje oczy. Dziewczyna rzuciła mi się na szyję. - Przestań, bo zaraz mnie udusisz!
- Ale się cieszę, że cię widzę, Mela! Nawet sobie nie wyobrażasz! I to jeszcze zdrową! - ostatnie słowo wypowiedziała dość dziwnie, ale nie zrozumiałam jej intencji. - Bo już całkiem zdrowa jesteś, co?
- Taaaa... Powiedz mi lepiej, co tam w szkole - odparłam. Gdy Gabi odwiedzała mnie w szpitalu opowiadała mi o tym, co się dzieje. Jednak do domu już nie przychodziła, Wiki nie wpuszczała do mnie nikogo.
- Oooo dobra! - ochoczo klasnęła w dłonie i zalała mnie potokiem słów.
Udawałam, że uważnie słucham, gdy tak naprawdę rozglądałam się wokół i przyglądałam oczom otaczających mnie ludzi.
Brązowe. Piwne. Czarne. Brązowe. Zielone. Szaro-niebieskie. Piwne. Zielone...
- O patrz! Autobus.
Błękitny, wielki samochód, sapiąc, zaparkował w zatoczce.
Gabi pociągnęła mnie za sobą na sam koniec. I wtedy jakby mnie poraził piorun. Przy oknie, po prawej stronie, tam gdzie z Gabką zmierzałyśmy siedział chłopak. Stalowe oczy. Wizja. Zrobiło mi się słabo. Owszem, chciałam go odnaleźć, ale najpierw marzyłam o kilku dniach na przystosowanie do szkoły i normalnego trybu życia zwykłej nastolatki.
- Gabi, może usiadziemy tu? - mruknęłam wskazując miejsca na samym środku autobusu.
- Nieee, tam z tyłu weselej! - pisnęła i dalej mnie ciągnęła. - No, chodź!
Próbowałam się wyrwać i uniknąć spotkania ze stalowookim, kimkolwiek był. Ale moja kumpela nie miała zamiaru zwolnić uścisku...
- Cześć Dominik! Możemy? No wiem, że tak! - powiedziała i popchnęła mnie na miejsce obok chłopaka.
- Cześć - mruknęłam niechętnie.
Stalowooki powoli odwrócił się od okna i spojrzał na mnie. Jego twarz nie wyrażała nic. Chwilę wpatrywał się we mnie uważnie a potem powiedział tylko:
- Wstań. Wyjdź. Wróć do domu.
Zamrugałam powiekami z niedowierzaniem. "Co on powiedział? Że niby mam wrócić do domu? Ale... dlaczego?"
Już miałam coś odpowiedzieć, kiedy mimowolnie wstałam i wyszłam z autobusu. Nogi kierowały mnie do domu, chociaż próbowałam zawrócić... Coś mnie kierowało. Zmuszało do powrotu...
Nogi szły same przez piętnaście minut, które dzieliło przystanek od mojego domu. Potem przed drzwiami ręka sama powędrowała do kieszeni i wyciągnęła klucze, które wsadziła do zamka i otworzyła dom. Weszłam, nadal nie panując nad ciałem. Powiesiłam kurtkę na wieszaku, po czym moje kroki skierowały się na górę, do mojego pokoju.
Kiedy otworzyłam drzwi, czekał mnie kolejny szok. Przy moim biurku, na moim krześle siedział elegancko ubrany blondyn o błękitnym spojrzeniu.
____________________________________
Rozdział dedykowany niecierpliwej Izie, pomysłowej Emilii, zwariowanej Paulinie i wszystkim czytającym oraz komentującym ze szczególnym uwzględnieniem AAlexy, Mariusza i Wiktorii :D
Coś mi się w postach poprzestawiało i wyszło, że rozdział III jest po VI, nie wiem jak to naprawić ;<
W każdym razie - mam nadzieję, że się podobało. Wszelkie uwagi proszę pisać pod postem lub na priv (mail: ladychocolatecupcake@gmail.com :D)...
Życzę miłej nauki tym, co nie mają ferii (jak ja, niestety) i miłych ferii tym szcześciarzom, co je mają...
Wasza Cupcake.
Nice ;) i dzięki za "szczególne uwzględnienie" ;p
OdpowiedzUsuńCo do poprawienia postu, mogę Ci pomóc :) jak zwykle zapraszam na priv na fb :)
Nie ma za co :p Cieszę się że się podoba :)
UsuńWow! Dobre tooo! Czekam na ciąg dalszy :D i dziękuję ;*
OdpowiedzUsuńTo świetnie, że się podoba :D
UsuńPrzeczyłam cały "Mój świat" i kurczę dziewczyno, uwielbiam twoje posty *.*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział, a teraz lecę przeczytać resztę <3
Pozdrawiam i weny życzę ;D
~Hermionija.
Dzięki :) Przyda się ;*
UsuńO_0
OdpowiedzUsuńO_0
O_0
OO
o
O Bosz! Normalnie zabrakło mi słów... Co się dzieje?! Nie wiem! Czyżby Dominik próbował ją chronić? A może coś knuje?!
- Niee...jednak myślę, że wbrew wszystkiemu nie ma złych intencji. Nie ma i już! xD
Strasznie mnie fascynuje Twoja wyobraźnia...STRASZNIE! I dziękuję baaardzo za dedykację :**
I za prześliczne komentarze na moim blogu ^^
Zabieram się do dalszego czytania i pozdrawiam <3
AAlexa
Ogromnie mnie cieszy, że się podoba ^^
Usuń