wtorek, 12 marca 2013

Melissa Carlstone, czyli wielka nieświadomość. Rozdział V: Zakupy

Po Pokątnej przewijało się mnóstwo czarownic i czarodziei: od młodych uczniów, przygotowujących się do szkoły, po starsze czarownice, chcące znaleźć powód do narzekania ("Zobacz, Mirello, jak ta nasza młodzież się dziś ubiera! Tak krótkiej spódnicy chyba w życiu nie widziałam. I to jeszcze u takiej szlamy!").
W tłumie ciężko było się odnaleźć. Ulica, jak zawsze pod koniec sierpnia, była wyjątkowo zatłoczona.
Około czterdziestoletni mężczyzna nie miał w sobie już nic z chłopaczka, który kiedyś notorycznie gubił swoją ropuchę Teodorę - teraz szedł pewnie pośród tłumu, mocno trzymając w prawej ręce skórzaną teczkę z wygrawerowanym imieniem i nazwiskiem prof. Neville Longbottom.
Wyglądał, jakby kogoś szukał. Co chwila ktoś z młodych uczniów krzyczał "Dzień dobry, psorze!". Neville był lubianym nauczycielem. Po ukończeniu szkoły pozostał w Hogwarcie. Na początku, kiedy kadra zajmowała się naprawami, on pielęgnował rośliny w szklarniach. Później objął posadę nauczyciela zielarstwa. Któregoś dnia dyrektor McGonagall zwolniła z nieznanych nikomu powodów profesor Hooch, będącą opiekunką Gryffindoru i oddała tę posadę profesorowi Longbottomowi. Uczniowie uwielbiali niezdarnego nauczyciela, który podczas lekcji zabawiał ich anegdotkami o czasach jego nauki, wiekiej bitwie o Hogwart i o Harrym Potterze.W tłumie mignęła blond grzywa, której tak dawno nie widział. Zaczął przepychać się między ludźmi.
Kiedy dotarł do miejsca, w którym ją widział okazało się, że już jej tam nie ma. "Albo wcale nie było" - smutna myśl przemknęła mu przez głowę.
Zawrócił się, by dotrzeć do apteki, po środek na hubiki*, kiedy ktoś zasłonił mu oczy. Otoczył go znany, przyjemny zapach.
- Luna... - wypowiedział z namaszczeniem.
- Witaj, zabijaczu węży - chichot czarownicy przypomniał profesorowi pobitewne chwile spędzone z ukochaną.
***
- Sa cztery domy: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin.
- Do którego ty... znaczy pan należał? - zapytała Melissa.
Dziewczynka miała już prawie wszystkie potrzebne w Hogwarcie artykuły. Zostało już tylko kupno różdżki.
- W Gryffindorze. Tak jak cała moja rodzina - odparł beznamiętnie.
Dziewczynka odebrała to jako niezadowolenie pana Weasley'a. Wydawało się, że chciał czymś się wyróżnić pośród rodzeństwa. Choćby innym niż wszyscy domem w Hogwarcie.
- A pana żona?
- Ona też. I większość moich przyjaciół.
- W jaki sposób jest to przydzielane? - zapytała bystro. - Jakiś test...?
- Nie - mężczyzna uśmiechnął się. - Kiedyś starsi bracia straszyli mnie walką z trollem - by uspokoić zdenerwowaną jedenastolatkę szybko dodał - Ale tak naprawdę polega to na zupełnie czymś innym! Zakłada się taką starą tiarę zwaną Tiarą Przydziału. Ona nigdy nie myli się, przy przydzielaniu. A przynajmniej tak się mówi... - rudy wzruszył ramionami. - O, jesteśmy. Witaj u Olivanderów.
***
- Hugo, spokojnie. Zobaczycie się przecież na peronie! - zaśmiała się Hermiona, na widok ściskających się chłopców.
- Coś czuję, Hermiono, że czeka nas trudne zadanie - zachichotała pani Potter.
Harry poprawił okulary na nosie i wyciągnął z kieszeni różdżkę.
- Aguamenti
Dzieci zostały oblane strumieniem wody, niczym w Lany Poniedziałek. Z piskiem odskoczyły od siebie, po czym zaczęły uciekać od Pottera i jego różdżki.
- Harry, dość - mruknęła Ginny. - Zobacz, Albus jest już cały mokry. Przewieje go i się pochoruje.
- Spokojnie, Gin, poradzimy sobie! - uśmiechnęła się pani Weasley. - Stary, mugolski sposób: witaminki, gorące mleko z miodem i do łóżka.
Harry niecierpliwie zerknął na zegarek.
- Rozumiem, musicie już iść. Wystarczyło powiedzieć - prychnęła Hermiona.
- To wszystko on! - Ginewra ze śmiechem przytuliła przyjaciółkę, po czym zebrała swoje dzieci i ruszyła za mężem w stronę Dziurawego Kotła.
***
Oliver Well siedział sam w kawiarence na rogu, przyglądając się przechodzącym czarodziejom. "Prawie same szlamy... Gdzie się podziały prawdziwe rody czystej krwi?"
Jego uwagę zwróciła niewysoka blondynka, stojąca do niego tyłem. Miała w sobie coś intrygującego, przez co nie mógł oderwać od niej oczu. Śledził każdy jej ruch. Wyglądała, jakby się zgubiła.
Podjął błyskawiczną decyzję i wstał z krzesełka, wciąż mając wzrok utkwiony w tajemniczej blondynce.
W końcu żadna czarownica nie odeprze uroku szukającego Ślizgonów!
***
- Scorpius, masz wszystko? - zapytał po raz kolejny Draco Malfoy.
- Tak mi się wydaje, tato.
Chłopak był niespokojny, wciąż rozglądał się wokół, jakby kogoś szukając.
- Kogo wypatrujesz? Olivera? - jasnowłosy mężczyzna powoli tracił cierpliwość do syna.
- Ni... Tak.
W tłumie zakupowiczów, tuż przed nimi co chwila migała ruda czupryna. Obok niej, dużo niżej można było dojrzeć czarną grzywę jedenastolatki.
- Pójdę... go poszukać - mruknął do ojca czternastolatek i pomknął przez tłum.
***
W małym, zakurzonym wnętrzu rozległ się dzwoneczek. Przez próg przeszli Melissa z Ronem.
Sklep Olivanderów był niewielki i dość pusty. Od podłóg do sufitów, na ścianach były zamontowane półeczki, na których stały pudełeczka. Praktycznie jedynym meblem było tu nieduże, drewniane krzesełko.
Melissa miała wrażenie, że powietrze było tu przesycone czymś niezwykłym, że nawet kurz nie jest tu normalny. Dziewczynka po raz pierwszy poczuła magię.
- Witam.
Klienci odwrócili się w stronę głosu. Przed nimi stał niewysoki mężczyzna o bardzo jasnych tęczówkach i krótkich, ciemnych włosach. Melissa dała mu ze czterdzieści lat.
- Dobry wieczór - odparł pewnie Ron.
- Kogóż nam tu znowu oan Weasley przyprowadził? Jak się nazywasz, dziewczynko...?
- Carlstone. Melissa Carlstone - odparła niepewnie.
- Meli... - sprzedawca popatrzył na nią niepewnie. - W porządku. - odetchnął głęboko. - Zaraz coś ci znajdziemy.
Kiedy Olivander zniknął pośród półek z różdżkami, jedenastolatka zerknęła pytająco na pana Weasleya, na co on pokręcił głową: "nie mam pojęcia".
Nagle wokół dziewczynki zaczął się uwijać metr krawiecki. Mierzył ją z każdej możliwej strony.
- Dość - mruknął sprzedawca, niosący stertę pudełeczek. - Zacznijmy od dębu. Trzynaście cali. Serce smoka.
- Machnij - cicho podpowiedział Ron.
Melissa już miała wykonać zamach, kiedy Olivander wyrwał jej różdżkę z dłoni.
- Lepiej spróbuj tej. Giętka. Wierzba. Dziesięć cali. Róg jednorożca.
Sytuacja powtórzyła się. Dziewczynka nawet nie zdarzyła różdżki podnieść, kiedy została jej wyrwana.
- Kasztanowiec, pióro feniksa, dwanaście cali... Ostrokrzew, dziewięć i pół cala, włos gryfa... Jałowiec, czternaście cali, serce smoka...
Sprzedawca zdawał się być coraz bardziej podekscytowany.
- Spróbujmy jeszcze tę - mruknął, gdy stos wypróbowanych różdżek był wyższy od jedenastolatki. - Siedem cali. Heban. Szpon feniksa... Będzie twarda, ale może, może...
Tuż po dotknięciu drewna Melissa poczuła mrowienie w palcach. Zamachnęła się, Olivander nie wyrwał jej różdżki. Z jej końca zaś posypały się złoto-czerwone iskry.
- Więc jednak... - sprzedawca mruczał coś do siebie, po czym nagle głośno powiedział - Będzie pani niezwykłą czarownicą. Pani różdżka już na to wskazuje. Jest tylko jeden feniks, który oddał coś więcej niż jedno pióro. Oddał dwa pióra i szpon. Jedno pióro miał w swojej różdżce Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Drugie należy do Harry'ego Pottera. A szpon trafił się tobie. Niezwykłe.
Sprzedawca wcisnął pudełeczko w ręce Rona i przyjął kilka złotych monet od dziewczynki.
- Życzę miłego dnia! - krzyknął jeszcze Olivander za wychodzącymi.
Kiedy odeszli kawałek zatłoczoną Pokątną, Melissa zapytała:
- Kim był Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać?
- Potężnym, ale potwornie złym czarodziejem - odparł szybko rudy. - Chodź, znajdziemy Hermionę, Rosie i Huga...
*hubiki - małe szkodniki atakujące mandragory, Neville twierdzi, że jest tego coraz więcej i że już by można było to nazwać swoistą epidemią.
______________________________________
Mam nadzieję, że Was nie zamuliłam tym rozdziałem... ;3
Wyszedł jak na mnie dłuuuuuugi, jak widzicie ;p
Dedyk dla Hermioniji i Rexi za ich miłe słowa ;>
Mam nadzieję, że się podoba ;>
Wszelkie uwagi proszę piszcie w komentarzach, ułatwi to ogarnianie tego wszystkiego :) Każda opinia się liczy!
Życzę zdrowia na te zimne dni!
Wasza Cupcake.
PS Zapraszam również tutaj.

7 komentarzy:

  1. Łohohohohohoho<3
    Uwielbiam *.*
    Jesteś geniuszem :*
    Melissa powiazana różdżkami z Voldemortem i Harry'm ? O szok ;o
    Luna i Neville ? Mmmm, słodko :> uwielbiam ich ^^ Zostań moja korepytetorka <3
    I dziekuje za dedyk :*

    Pozdrawiam
    ~Hermionija.

    Ps. U mnie rozdział 30 :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej Ty zostań moją xD
      Nie powiem kto tu do 35 rozdziału już doszedł ;]

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Omomomomomomom <3
    Nie spodziewałam że Melissa będzie miała coś z Harrego i Voldzia. ^^ A ma różdżki xD
    Dziękuje za dedyk .♥
    I napisz już kolejny c'nie!? Bo nie mam co czytować ;C
    Pozdrawiam i Zapraszma do mnie na NN -> http://ginny-and-draco-magic-love.blogspot.com
    I na mój nowy blog -> www.magic-for-us.blogspot.com ; ♥ Mam nadzieje że przeczytasz ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam! Normalnie wiedziałam, że będzie jakiś wątek z przeszłością i Voldziem xD
    Nie wiem tylko, czy Olivander żyje... ale może pamięć mnie myli ;P
    Niesamowity rozdział NIESAMOWITA OPOWIEŚĆ!
    Pewnie się ucieszysz, bo mam dla Ciebie niespodziankę! :D
    Nominowałam Cię do Versatile Blogger :**
    Więcej informacji znajdziesz u mnie :)
    I zapraszam na 8 rozdział - czekam, aż zobaczysz, bo inaczej nie dodam kolejnego! :D
    Buziaki ^^
    AAlexa

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam!
    Dzięki za miłe słowa :D to dużo dla mnie znaczy. Nic tak nie cieszy jak nowa czytelniczka ^^
    Tymczasem czytam, czytam, czytam... Widać wyraźnie, że masz jakiś pomysł. To super :)

    Prosiłaś mnie o opinię, więc mówię jak to widzę:
    Dziwne, że Ron jakoś nie zaczerwienił się wspominając o włamywaniu do Gringotta. W końcu sam miał okazję spróbować ;D Zdziwił mnie też jeden zapis: o profesor Hooch. Brzmi tak, jakby Twoim zdaniem była nauczycielką zielarstwa - proponuję to poprawić ;) Wiem, że chodziło o rolę opiekuna domu, ale nie sądzę, żeby można było określić ją mianem "posady".

    Generalnie robi się frasująca historia, zwłaszcza że mało która 11latka jest chyba tak zdeterminowana w wyborze przyszłej kariery, jak Mel :P Ciekawa jestem co zrobisz z tym dalej ^^

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń